Recenzja filmu

Eukaliptus (2001)
Marcin Krzyształowicz
Marta Waldera
Robert Skulski

Tajemnica czarnej walizki

Western to gatunek, który nawet laikom kojarzy się wyłącznie z amerykańskim kinem i nic w tym dziwnego, jeśli wziąć pod uwagę, że jego bohaterami byli głównie ujeżdżający dzikie mustangi
Western to gatunek, który nawet laikom kojarzy się wyłącznie z amerykańskim kinem i nic w tym dziwnego, jeśli wziąć pod uwagę, że jego bohaterami byli głównie ujeżdżający dzikie mustangi rewolwerowcy i Indianie przemierzający rojące się od kaktusów i pustynnych piasków ogromne przestrzenie Dzikiego Zachodu. Western to jednak nie tylko piękne kobiety, gonitwy i pojedynki przed drzwiami saloonu. To wszystko to jedynie otoczka dla nie starzejących się, uniwersalnych tematów miłości, zdrady i zbrodni. Mimo wielu przykładów, w żadnym kraju poza USA, praktykowanie tego gatunku nie dorównało oryginałowi. W Polsce także podejmowane były próby, które zaledwie zbliżały się do wzorca. Dlatego też z wielką niecierpliwością oczekiwałam premiery "Eukaliptusa", zwanego przez twórców "pierwszym polskim westernem erotycznym". Erotyki kojarzonej z nagością w filmie jednak nie znajdziemy. Jest jej za to dużo w dialogach - cała historia kręci się właściwie wokół seksu i miłości. Głównym jej bohaterem jest tajemniczy rewolwerowiec Sony, posiadacz jeszcze bardziej tajemniczego męskiego przyrodzenia (owianego legendą Eukaliptusa - obiektu marzeń kobiet i zazdrości wszystkich mężczyzn w Rio Bravo) oraz czarnej walizeczki o nieznanej zawartości. Sony, obdarzony niezwykłą wrażliwością, zdecydowanie wyróżnia się na tle pozostałej społeczności, którą tworzą tradycyjni kowboje, lubiący się upić i postrzelać oraz miejscowe dziwki. Jedną z nich jest 14-letnia piękna Lo, w której zakochuje się nasz bohater, zmuszony rywalizować o nią z szeryfem i największym bandziorem, Billym. Miłość ta zmienia życie nie tylko trójki mężczyzn, ale i całego miasteczka. Krzyształowicz posłużył się w "Eukaliptusie" konwencją "spaghetti westernów", które były swoistym pastiszem gatunku. Polak poszedł jednak dalej i bawiąc się formą, dodatkowo jeszcze sparodiował humorystyczną konwencję używaną chociażby przez mistrza gatunku, Sergio Leone. Nadało to filmowi bardzo ironiczną wymowę, pozwalającą traktować jego dość odważną tematykę z przymrużeniem oka. Odbiegnięciem od klasyki są tu też przeróżnego rodzaju retrospekcje i kolejne odsłony tajemnicy czarnej walizki dzierżonej przez głównego bohatera, przywodzące na myśl tradycje powieści szkatułkowej. Jednocześnie reżyser zadbał o precyzyjne odzwierciedlenie tła gatunkowego. Plenery podkrakowskiej jury i kowbojskiej wioski w Karpaczu, splatają się z autentycznymi spotami z Wielkiego Kanionu, sprawiając wrażenie, jakby cała akcja rozgrywała się na Dzikim Zachodzie. Reżyser nazywa swoje dzieło westernem obscenicznym. Rzeczywiście, jest tu spora dawka prowokacji, przejawiająca się zarówno w dialogach (bynajmniej nie dla grzecznych dzieci i rumieniących się panien, bowiem przeważają tematy seksu a nawet dość poważnej perwersji) jak i w zagmatwanej konstrukcji scenariusza, o której już wspominałam. Pewną formą prowokacji jest też użycie języka obcego - aktorzy posługują się angielszczyzną, a widzom dialogi czyta lektor w osobie legendarnego już Jana Suzina. Taki zabieg podyktowany został zarówno względami ideowymi jak i komercyjnymi - Krzyształowicz liczy bowiem na to, że jego film pokazany zostanie za granicą. W filmie gra śmietanka polskich aktorów: Adam Ferency, Dorota Stalińska, Renata Dancewicz, Krzysztof Globisz. Aktorzy, w wielu przypadkach znani głównie z bardzo poważnych ról, dali się tu poznać z zupełnie innej strony. Wydaje się, że pozwolili porwać się nietypowej fabule, bawiąc się przy tym naprawdę świetnie. Przy okazji stworzyli niezapomniane kreacje. Głosy widzów już przed premierą wyraźnie się podzieliły - film albo się podoba i na sali pojawiają się odgłosy szczerego śmiechu, albo zdegustowani perwersyjną tematyką kinomani ostentacyjnie wychodzą z kina. Tym większa to reklama dla filmu. Ja należę do jego zdecydowanych fanów i daję wielkiego plusa reżyserowi zarówno za odwagę do śmiałej i nieskrępowanej zabawy, jak i za znakomitą technikę, która umożliwiła nakręcenie bardzo oryginalnej historii. Wrażliwcom radzę jednak zostać w domu. A tym, którzy znajdą odpowiedź na pytanie, co kryje tajemnicza czarna walizka, chylę czoła :)
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones